Warm-up, czyli z angielskiego "rozgrzewka", jest coraz częściej stosowanym punktem rozmowy kwalifikacyjnej. To bardzo popularna technika odstresowania kandydata do pracy, otwierania na pytania rekrutera oraz zdobywania nieco więcej informacji o charakterze potencjalnego pracownika
Osoby prowadzące rekrutację doskonale wiedzą, że rozmowa o pracę wiąże się ze stresem i nerwami. Nie tylko powoduje to u kandydatów nienaturalne zachowania, ale także sprawia, że rozmówcy nawzajem dystansują się od siebie, uciekając do swojej strefy komfortu. Aby temu zapobiec, rekruterzy bardzo chętnie sięgają po warm-up, który odbywa się na samym początku spotkania z kandydatem.
Warm-up to nic innego jak zadawanie luźnych, towarzyskich pytań niekoniecznie związanych z posadą, o którą ubiegają się pracownicy. Mogą być to nawiązania do otaczającej rzeczywistości, sytuacji z życia codziennego bądź bieżących nowinek. Pytania mogą paść dosłownie o wszystko: od pogody przez korki w ruchu ulicznym aż po ulubioną potrawę, ostatnio obejrzany film czy ulubioną książkę. Unika się zadawania pytań związanych z polityką, religią, poglądami społecznymi, nie porusza się także tematów kontrowersyjnych lub ciekawostek, o których niewiele osób ma pojęcie. Na warm-upie nie pojawią się również pytania o to, jakie zarobki wydają nam się adekwatne do danego stanowiska.
Czemu służy ten zabieg? Warm-up ma dwojakie zastosowanie, które dostarcza rekruterowi cennej wiedzy. Po pierwsze: luźna pogawędka pomoże odstresować się kandydatom przed faktyczną rozmową, co niejako "odblokuje" ich i skłoni do obszerniejszej i szczerej wypowiedzi. Pomiędzy osobą prowadzącą rekrutację a potencjalnym pracownikiem powstaje nić porozumienia, która otwiera obie strony na wzajemne komunikowanie. Po drugie: sprawdzi naszą komunikatywność, otwartość i wszechstronność.